Dotknąć Indii !!!

Nasza pierwsza wyprawa plecakowa do Azji, która kusiła nas długo swoim urokiem, ludźmi i kulturą. Wybór pierwotnie padł na Nepal, jednak po wstępnym rozeznaniu wycieczka w Himalaje w styczniu nie była dobrym pomysłem. Szybko powstał plan na Indie północne i może w Himalaje się nie wybierzemy, ale wylądujemy u ich podnóża w Rishikesh'u. Przed wyjazdem wszystko zorganizowaliśmy sami, bilety pociągowe, nauki jogi, noclegi w aśramach oraz plan trasy. W czasie naszego pobytu i do czasu napisania pełnej relacji będziemy publikować zdjęcia na bieżąco.

Co mamy w planach:

New Dehli    tutaj kilka turystycznych miejsc, które trzeba zobaczyć. W planach Kutb Minar, Grobowiec Humajuna, Meczet Dżami Masdżid, Czerwony Fort, Brama Indii, Parlament Indii, Rashatrapati Bhavan – rezydencja prezydenta, Raj Ghat – miejsce kremacji Gandhiego na koniec kilka świątyń Świątynia Lotosu, Świątynia Laxminarayan oraz kilka starych dzielnic.
Rishikesh    zwany również światową stolicą jogi, gdzie mamy zamiar kilka dni pomieszkać w aśramach i praktykować jogę z mistrzami
Amritsar/Wagah    5 stycznia trafimy na święto Wyznawców Sikhizmu, miasto jest dla nich jak dla katolików Watykan, czy Mekka dla muzułmanów. Odwiedzimy również granicę z Pakistanem w Wagah i przyjrzymy się rytuałowi zamknięcie przejścia granicznego między dwoma atomowymi potęgami.
Varanasi    Kolejne święte miasto dla wyznawców hinduizmu, położne nad Gangesem. Najwięcej czasu poświęcimy na nabrzeże wzdłuż którego kilometrami ciągną się ghaty – szerokie schody i świątynie schodzące wprost do wody i wąskie uliczki starego miasta.
Khajuraho    Indyjskie koleje dowiozą nas też do tego małego miasteczka z miłym prowincjonalnym klimatem oraz kompleksem ciekawych świątyń. To tutaj zobaczymy śmiałe dekoracje rzeźbiarskie świątyni Lakszmany, z których wiele ma charakter erotyczny, nieraz bardzo śmiały...
Jhansi/Orchha    Ze stacji Jhansi dostaniemy się lokalnym transportem do oddalonej o około 20km małej miejscowości Orchha. Skrywa ona piękny kompleks opuszczonych świątyń malowniczo położonych nad rzeką Betwa.
Agra/Fatehpur Sikri    Wracamy do dużej aglomeracji i kolejnego punktu turystycznego na mapie Indii, a mianowicie Tadż Mahal, uznawanego za najpiękniejszy budynek na świecie. Jednak znajdziemy czas na oddaloną nieco od Agry dawną stolicę Mongołów Fatehpur Sikri z doskonale zachowanym zespołem architektonicznym, pałacami i wielkim meczetem.
Jaipur    Na koniec zostawiamy Radżastan, największy pod względem powierzchni stan Indii. Jaipur jest stolicą regionu i jednocześnie największym miastem stanu. Odnajdziemy Hawa Mahal – Pałacu Wiatrów, niesamowita pięciokondygnacyjna budowla powstała z czerwonego piaskowca, dom dam dworu maharadży. Następnie w uliczkach starego miasta odwiedzimy wielki, kolorowy, tętniący życiem bazar. To tutaj najlepiej zrobić zakupy, które kojarzą się z Indiami, Dżajpur słynie z wyrobów jubilerskich ze złota, srebrna i oczywiście kamieni szlachetnych po bardzo okazyjnych cenach.
Bikaner/Deshnoke
Pustynia Thar   
Kilka dni spędzimy w Bikanerze i jego okolicach. Odwiedzimy Świątynię Szczurów Karni-Mata oraz załapiemy się na Camel Festival, czyli Święto Wielbłądów, które corocznie odbywa się w Bikanerze. Zwierzęta ozdabiane są kolorowymi szatami i świecidełkami, zaplata się im grzywy oraz farbuje sierść, do tego wyścigi, parada wielbłądów muzyka i zabawa. Na koniec oddamy się w ramiona pustyni Thar nazywanej również Wielką Pustynią Indyjską, gdzie spędzimy chłodną noc pod gwiazdami podróżując karawaną z hinduskimi nomadami.

Do przejechania długich tras posłużą nam głównie pociągami, a na małych odcinkach będziemy chwytać się wszystkich możliwych form transportu.
4 osoby, 4 plecaki, ok 4000km i tylko 20dni na terenie Indii...

Oznaczenia toalet na lotnisku w New Dehli
Widok z dachu naszego hostelu
Na obiad Thali, czyli ryż basmati a do tego kilka sosików i wypiekany chlebek Naan
Ruszamy w miasto
Zobaczcie jak wygląda dystrybucja prądu - horror elektryków
Na każdym rogu złapiemy rikszę, która jest podstawowym środkiem transportu na niewielkich odległościach
Meczet Dżami Masadżi, nasza pierwsza atrakcja w stolicy Indii, na placu modlitewnym może pomieścić 25tyś. osób
No i rikszą ruszamy pod bramy Czerwonego Fortu, oddalonego od meczetu o jakieś 10min marszu
Brama Red Fort, niestety już w środku zastał nas mrok i ciężko było już zrobić dobre zdjęcie
Noworoczna parada na ulicach miasta, do której też się przyłączyliśmy
Nowy Rok na ulicach miasta
Mój ulubiony rodzaj taksówki, wygląda nieco jak nasza polska syrena
Na śniadanko, świeżo wysmażone "kwiatki" ze słodkiego ciasta:)

Ruszamy do Rishikeshu...

W drodze na dworzec mijamy ciągle niekończący się targ, buddy, słonie, figurki Sziwy na każdym kroku
Pierwsze zetknięcie z indyjskimi kolejami - bardzo pozytywne - pociąg rusza na czas, jest wygodnie, tutaj wnętrze klasy CC
Na wagonie wreszcie możemy poznać odpowiedniki naszych danych osobowych pisane po hindusku:)
Po 4godz. jesteśmy w stolicy jogi i trafiamy do bram aśramu Omkarananda z głębokim przesłaniem dla wszystkich
Na schodach Ghaty krótko studiujemy przewodnik i ruszamy zwiedzić miasto
Idziemy wzdłuż Gangesu do pierwszego mostu wiszącego, a przy rzece dużo się dzieje
Po kilku krokach naszym oczom ukazuje się most Ram Jhula o rozpiętości 140m, wiszący prawie 20m nad Gangą
Most powstał w 1986r. i jest jednym z dwóch mostów wiszących łączący brzegi i mieszkańców Rishikesh
Zwierzęta również korzystają z tej formy przemieszczania się
Spacerując mostem idealnie można podziwiać schody Ghat biegnące do rzeki
Jedyna plaża miejska
Małe handlarki ozdobnymi lampkami, które puszcza się na rzekę
Mały koszyczek z liścia zdobią kwiaty, a w środku znajduje się podpałka, w praktyce wszystko się spala
Kupujemy nasze pierwsze Tulsi, naszyjniki z koralików wiązanych na sznurze
Mijamy kilkanaście aśramów i domów yogi, których bramy pokrywają symbole om i swastyką, powszechny w Azji symbol szczęśliwości i pomyślności
Piękna panorama na Ganges i północną część miasta
Spotkani Indusi chętnie pozują do zdjęć i często proszą o fotografię, nikomu nie odmawiamy
Po pół godzinie malowniczego spaceru nad Gangesem docieramy do drugiej części miasta
Jest tu kilka ciekawych, opuszczonych aśramów
Przed wejściem na drugi most Lakshman Jhula podziwiamy ciekawą fontannę
13to piętrowa świątynia Tryambakeshwar
Na każdej z kondygnacji znajdziemy posągi w małych kapliczkach
Widok z drugiego mostu w górę rzeki, źródło Gangesu leży około 200km dalej w Himalajach
Most upodobały sobie małpki, które zawsze dostają coś do jedzenia
Widok na most i wszystkie piętra świątyni na drugim brzegu
Odwiedzamy jeszcze kilka innych świątyń
Jeden z naszych przewodników chętnie odpowiada na nasze wszystkie pytania i pokazuje jak pozować do zdjęć
Z jego bratem, który jest swami przechodzimy rytuał, który kończy się naznaczeniem naszego czoła
Znajduje się tutaj kilkadziesiąt posągów, które przedstawiają siostry, przy każdym słyszymy different, very different, co oznacza są różne, bardzo różne
Położenia i widoków z tarasów tego miejsca można tylko pozazdrościć
Każda taka cela kryje inną figurkę
Po takim ekspresowym zwiedzaniu mamy kompletny mętlik w głowach, ale czarna siostra ma coś wspólnego z nocą:)
Żegnamy się ze świątynią dotykając kamienia i uderzając we wszystkie dzwony nad naszymi głowami
W nocy bierzemy jeszcze udział w obrzędach Ganga Aarti
Czas na klika pamiątek
Uliczny artysta znaków na czole i jego portfolio
Korzystamy też z drobnych usług jak czyszczenie obuwia, które są tutaj codziennością
Breloczek z Ganesą
Na popołudnie wracamy nad Ganges
Oczywiście w klika sekund mamy wokół siebie mnóstwo ciekawych nas dzieciaków
Wszystkie sprzedają nad rzeką ręcznie robione znicze i szybko się zaprzyjaźniają
Przemek też ma swoich wielbicieli
Świętych krów też nie zabrakło
Zaczynamy naukę grania w Piotrusia
Kilka talii zabraliśmy z Polski i wszyscy szybko złapali o co chodzi, zabawy było prawie do zachodu słońca
Pierwsze zderzenie z pociągiem nocnym (First Class), czyli przedział z czterema łóżkami, od 22giej do 7:30 czeka nas przejazd do Amritsar
Niestety nikt się nie wyspał, dużo szumu i mijające pociągi skutecznie nas budziły
Poranek w Amritsar i kolejni sprzedawcy chcący nam coś zaoferować po okazyjnych cenach
Przy krótkiej przerwie i odpoczynku na schodach każdy chciał mieć zdjęcie z dziewczynami
Ulice wiele nie różniły się od bazarów w New Dehli
Kobiety same siadały, a mężowie robili zdjęcia telefonami, ja też korzystałem z okazji
Na gęsto zatłoczonych ulicach szukamy tuk-tuka, który zabierze nas na granicę z Pakistanem
Po kilku nieudanych próbach wymuszeń znajdujemy odpowiedniego kierowcę
Długie kolejki ciężarówek czekających na odprawę celną
Docieramy na granicę, gdzie odbywa się rytuał opuszczenia flagi połączony z wielkim show robionym przez żołnierzy
Niestety docieramy zbyt późno, aby zająć ciekawe miejsca, bo ludzi jest cała masa i obserwujemy wszystko z daleka

Kolejny dzień w Amritsar, dzisiaj odwiedzamy świątynię Szików, gdzie odbywa się święto, popołudniem zajrzymy ponownie na granicę z Pakistanem, bo nie możemy się pogodzić, że ostatnim razem za późno tam byliśmy. Wieczorem ponowna wizyta w świątyni.

Zdjęcia publikujemy bez dodatkowego komentarza, bo nie ma za bardzo na to czasu:)

Gołębi skwerek
Pierwszy dziedziniec Złotej Świątyni
Obowiązuje bezwzględne nakrycie głowy i gołe nogi, buty zostawia się w specjalnie przygotowanych szatniach
W tle w wierzy zegarowej mieści się muzeum
Stajemy w kolejce do Złotej Świątyni na środku świętego jeziora, można tu obejrzeć Świętą Księgę Szików
Dobre pół godziny trzeba odstać, kobiety mają osobną kolejkę, a że jest ich mniej, to idzie im to szybciej
W miarę posuwania się w kierunku środka jeziora obserwujemy zabudowę ścian otaczających cały kompleks
W świątyni kobiety i mężczyźni przebywają już wspólnie, na dachu można robić zdjęciach, w środku nie za bardzo
Z tarasu na szczycie można przyjrzeć się całości, jezioro ma kształt prawie idealnego kwadratu 148x152m
Ukradkiem próbujemy robić kilka zdjęć na niższych kondygnacjach
Jeden z młodych Szików pokazuje nam aplikację Szik Wallet, która zawiera tłumaczenie Świętej Księgi na j.angielski
Dominuje biały marmur i złoto, mówi się, że do budowy okrągłych kopuł i zdobień zużyto prawie 750kg tego kruszcu
Druga wyprawa na granicę z Pakistanem
Tym razem jesteśmy godzinę wcześniej i udaje nam się zająć dobre miejsca
Na uwagę zasługuje bogato zdobiony mundur strażników celnych
Rozpoczyna się niepowtarzalny ponad pół godzinny spektakl uroczystego zamykania granicy
Wszyscy podrywają się z krzeseł, są okrzyki z hasłami wychwalającymi Indie i co chwilę gromkie brawa dla mundurowych
Strona indyjska i pakistańska przekrzykują się nawzajem, oj jest dużo emocji
Metalowa barama trzaska z hukiem, dowódcy mierzą się wzrokiem i robią coraz to inne kombinacje ruchów, które mają wyprowadzić drugą stronę z równowagi. Oba kraje mają napięte stosunki, co daje się odczuć podczas całego show.
Po wszystkim panowie łatwo dają się namówić na pozowanie do zdjęć
Wracamy na parking i również jesteśmy celem tematu na zdjęcie. Dla Indusów, to duża atrakcja takie zdjęcie z białym, szczególnie dla ludzi z prowincji.
Granica na czas zamknięcia zamienia się w wielki bazar, jest popcorn, są sprzedawcy flag, czy osoby, które namalują nam flagę na policzku, wszystko ku chwale Indii.
Opuszczanie granicy wygląda jak powrót z piłkarskiego stadionu, codziennie to wydarzenia przyciąga rzeszę fanów.
Wracamy po zmroku do miasta i jeszcze przed zamknięciem Złotej Świątyni mkniemy zobaczyć jej urok
Na większości murów są wypisane dotację i nazwy rodów, które je wpłaciły. Można wyczytać dokładną kwotę i datę, z moich krótkich obserwacji wynikło, że nie są to małe sumy.
Świątynia prezentuje się niesamowicie i pięknie świeci nad nią księżyc
Świętą księgę przenosi się po moście codziennie o 4:30 rano i chowa około 22giej, obu wydarzeniom towarzyszy procesja przez most.
O 5 rano zjawiamy się na dworcu by zająć miejsce w pociągu, ruszamy do kolejnego świętego miasta, a mianowicie Varanasi
Jest to nasz najdłuższy przejazd pociągiem, bo prawie 20godz. jest czas na czytanie, granie w kości i karty, czy przeglądanie zdjęć.
Klasą 2A podróżuje się bardzo wygodnie, jest dużo ciszej niż w First Class, która mimo nazwy nie jest najwyższym standardem indyjskich wagonów.
W Varanasi jesteśmy o 1 w nocy, więc docieramy do hostelu i kładziemy się spać, poranek to już zwiedzanie miasta
Stolarze poprosili o fotografię ich zakładu
Zwiedzamy największy uniwersytet w Indiach i miłą okazją jest rzucić okiem na odbywające się właśnie mistrzostwa boksu między wydziałami uczelni
Wstęp wolny, a na dwóch ringach zmagania i kobiet i mężczyzn
Budynki uniwersytetu pięknie zdobione i oczywiście w pełni trwa semestr zimowy
Sala laboratoryjna wydziału chemii
Jeden z wykładowców
Chyba sesja tuż tuż
Niedaleko uniwersytetu jest wysoka świątynia Wisznu
Tutaj spotkamy głownie studentów, którzy o swoje pomyśle egzaminy mogą się tutaj pomodlić
Wnętrze skromne, wykończone marmurem z rzędami kolumn
Powrót tuk-tukiem
Porzucona ciężarówka, takie "zabytki motoryzacji" znaleźć można na każdym kroku
Po obiadzie ruszamy wzdłuż Gangesu na wieczorny rytuał Aarti, mamy około 4km spaceru wzdłuż brzegu
Nad rzeką podobnie jak w Rishikesh spotkamy młodych handlarzy podpalanymi stroikami
Za drobną opłatą można pogłaskać boa, oczywiście datki idą na jedzenie dla płaza
Graffiti
Idziemy na północ, mijamy m.in. 5 ważnych ghat, w których kąpiele zmywają grzechy
Spacer zajmuje nam czas do zachodu słońca
Alternatywą dla zmęczonych nóg może być rejs łódką
Docieramy do największej i głównej ghaty Dasaswamedh, gdzie trwają już przygotowanie do wieczornego obrzędu
Sympatyczny uśmiech od swamiego, człowieka, który wyzbywa się wszelkich pragnień i żyje skromnie medytując, praktykując jogę w zgodzie z naturą i w harmonii z umysłem
Rytuał Aarti wywodzi się od starożytnej wedyjskiej koncepcji ceremonii ognia lub "homa". Tradycyjnie Aarti wykonywane jest na zakończenie każdego dnia.
Jest to cykl wykonywania okrężnych ruchów w kierunku ruchu wskazówek zegara, zawsze prawą ręką.
Wszystkiemu towarzyszy śpiewanie mantr oraz nieustający dźwięk dzwoneczków
Na koniec każdy może podejść do ołtarza, położyć ręcę nad ogniem świec i przesunąc dłońmi po oczach i głowie w celu otrzymania błogosławieństwa
Całość kończy się wspólnym śpiewaniem twarzą zwróconą do rzeki
Na wieczornej ceremonii poznajemy sympatycznego swami, który zaprosił nas do siebie do domu, a kolejnego dnia na wspólne ćwiczenie yogi, medytacji. Spędzamy z nim całe przedpołudnie, aż do naszego wyjazdu z miasta. Było to niesamowite duchowe przeżycie.
Kolejnym nocnym pociągiem docieramy do następnego punktu naszej wyprawy, a mianowicie do kompleksu świątyń w Khajuraho
W grupie świątyń znajduje się Laxmana Temple nazywana również Świątynią Kamasutry
Jako pierwsi kupujemy bilety krótko po 7 rano i wraz z otwarciem bram zaczynamy zwiedzanie
Ściany budowli powalają ilością detali i jakością ich wykonania
Rzeźby przedstawiają sceny z życia dworu, polowań, a także i orgii
Oczy dostają pomieszania zmysłów, nie wiadomo na czym skupić swoją uwagę
Każda świątynia ma swojego opiekuna, który chętnie (za drobną opłatą) zwróci nam uwagę na ciekawe detale
A to jeden z nich, z reguły wszystkie słonie są zwrócone prosto, ale twórcy wprowadzili kilka sztuk, które ukradkiem podpatrują "baraszkującą" parę
Jedna z dłuższych mantr wyryta sanskrytem w kamieniu na korytarzu świątyni
Wnętrze skrywa kolejne nieco większe posągi
Mimo upływu czasu większość szczegółów jest świetnie zachowana
Całość kompleksu liczy kilka świątyń rozrzuconych w odległości 1-2km
Ściany są świetnie zachowane, bo kilkadziesiąt lat temu ten teren porastała dżungla i najazdy wojsk Mongołów nie zdołały odkryć tego miejsca i go zniszczyć
Święta krowa
Śniadanie na balkonie restauracji Maharadża, Maharadża Przemek zaprasza
Zmieniamy plany i zamieniamy pociąg na auto i przy dobrej cenie postanawiamy dojechać do Orchhy z jednym z lokalnych kierowców
Jazda samochodem należy do sportów ekstremalnych, trzeba uzbroić się w dużo odwagi, bo fantazja kierowców nie zna granic
Po 4godz. jazdy powoli docieramy do celu
Autostopowiczka
Docieramy do małego miasteczka Orchha słynącego z ogromnego pałacu i fortu oraz licznych opuszczonych świątyń nad brzegiem płynącej tu rzeki Betwa
Po znalezieniu hostelu nasze kroki kierujemy na most, który prowadzi do fortu
Ciekawe drzwi z kolcami odpierające ataki
Jest późne popołudnie, więc udaje nam się wejść za dużo poniżej połowę normalnej ceny
Fort można zwiedzać tylko z zewnątrz natomiast do pałacu można wchodzić do środka
Dziedziniec z basenem i czterema oczkami wodnymi
Widok z pierwszego poziomu balkonów
Zachodzące, czerwone słońce na horyzoncie
Jesteśmy praktycznie ostatnimi odwiedzającymi dzisiaj
Pałac jest ogromny z licznymi wieżyczkami, kopułami, balkonikami, tarasami
Zdjęcie na balkonie
W oddali widać wiele opuszczonych świątyń, do których wybieramy się kolejnego dnia
Krótkie studiowanie przewodnika
Wracamy na kolacje na ulice miasteczka
Opuszczona świątynia blisko głównego placu targowego
Zwróćcie uwagę na małpy, których wszędzie pełno
To by było tyle na dzisiaj

Nasz poranek w Orchha i poszukiwania opuszczonych świątyń nad rzeką.

Około 1,5km za miasteczkiem idąc wzdłuż rzeki natrafiamy na opuszczone świątynie
Można tutaj dowolnie zwiedzać te stare budowle, które niszczeją w oczach
Niestety nie wszystkie obiekty doczekały się renowacji lub opieki konserwatorów zabytków
Nie opodal jest też kompleks 6ciu świątyń objętych ochroną i pracami konserwatorskimi
Widok z jednego z tarasów, warto zabrać czołówkę, bo w korytarzach jest ciemno
Za drobną opłatą strażnik wpuszcza nas do środka
Pracownicy porządkujący trawniki
Po obiadzie przejazd do Agry, najniższa klasa rezerwacji
Na wieczór docieramy do Agry, a rano ruszamy do kolejki na Tadż Mahal
Za bramą wejściową widać już charakterystyczne białe kopuły
Pałac w pełnej okazałości
Radość wzbija nas w powietrze
Na tyłach obiektu można podziwiać jego piękne położenie nad rzeką
Nad każdym wejściem cytaty z Koranu
Ruszamy do kolejnej atrakcji, opuszczonej stolicy Wielkich Mongołów z XVIw.
Wiewióreczka zwabiona ziarnami soczewicy
Sałatka owocowa u lokalnego sprzedawcy
W hostelu nieoczekiwanie świętujemy urodziny pani domu
Nie obyło się bez zaśpiewania przez nas "sto lat" po polsku:)
Zwyczaj dzielenia się solenizanta ciastem z ręki ze wszystkimi gośćmi
Mama z córką

14.01.2014

Z Agry kierujemy się porannym pociągiem do Jaipuru, stolicy handlu i regionu Radżastanu. Niestety pociąg, który miał odjechać o 7:30 startuje dopiero 3godz. później, a my zjadamy śniadanie na peronie.

Wczesna pobudka szybko dała się we znaki i pociąg uśpił prawie wszystkich
Jeszcze kilka długich przejazdów pociągiem i nauczę Przemka w pełni układać kostkę Rubika
Popołudniem znajdujemy nasz hotel w Jaipurze z iście królewskim powitaniem, byliśmy obsypani kwiatami, dostaliśmy naszyjniki z kwiatów oraz zimne banana lassi do wypicia
Widok z tarasu i pozdrowienia od sąsiadów z dachów obok
Ruszamy w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia na kolację
Nie obyło się też bez pierwszych drobnych zakupów
Halinka rozpoczyna poszukiwanie sari
Dla siebie sprawdzam tradycyjnie zdobione wyszyciami koszule
Wybór padł błękit z beżem i zaczęło się upinanie tkaniny
Wyroby skórzane
Docieramy też do Pałacu Wiatrów, który w nocy prezentuje się bardzo okazale
Kolejnego dnia przed obiadem zwiedzamy zabytki Jaipuru
Bazar pod pałacem
Coś słodkiego na drugie śniadanie
Część kompleksu jest w remoncie, ale za to można zaobserwować bardzo ciekawe rusztowanie z bambusów

Kompleks pałacowy otwiera obserwatorium z licznymi budowlami, które to są przyrządami astronomicznymi, które jak na tamte czasy były bardzo zaawansowane i mogą z powodzeniem być używane i dzisiaj, jednak stanowią muzeum.

Zegar słoneczny - sprawdziliśmy i idealnie pokazywał czas lokalny
Dziedziniec Pałacu Wiatrów
W oddali widać wieżę królewskiego obserwatorium
Po zabytkach ruszamy na targ miejski
Sesja z dziećmi wracającymi ze szkoły
Jaipur słynie ze świetnych cen wyrobów z kaszmiru, złota czy srebra
Nad głową sprzedawcy wachlarze z banknotów, popularny prezent ślubny
Popołudniem zostajemy zaproszeni do domu mieszkańców Jaipuru, przypadkiem na ulicy wypatruje nas sympatyczna dziewczyna i po krótkiej rozmowie jesteśmy już gośćmi jej i jej rodziców
Dwie siostry i my, młodsza z rodzeństwa, skrajnie z lewej chce zostać programistką
Zdjęcie z wujkiem

Opuszczamy Bikaner krótko po 22giej i nocnym pociągiem kierujemy się do ostatniego miasta na naszej liście atrakcji, a mianowicie do Bikaneru.

Na pierwszy dzień w Bikanerze zaplanowaliśmy odwiedziny w Świątyni Szczurów oddalonej o około 30km od miasta
Ciągle nie możemy przyzwyczaić się do stylu jazdy, widok ciężarówki na naszym pasie i poczucie, że siedzimy w małym tuk-tuku to nic przyjemnego
Wejście do Karni Maty, czyli Świątyni Szczura
Zawsze mamy ze sobą trochę prażonej soczewicy na przekąskę, którą "częstujemy" gryzonie
W świątyni należy zdjąć buty i poruszać się na boso bądź w skarpetkach
Szczurki mają tutaj jak w raju
Trzeba uważać pod nogi, a i same zwierzątka lubią "podszczypywać" odwiedzających
Przy misce z wodą biały szczur, podobno jego wypatrzenie przynosi szczęście i nie codziennie można go spotkać
Szczury upodobały sobie ogrodzenie
Rodzeństwo zażyczyło sobie zdjęcia
Po wyjściu próbujemy soku z trzciny cukrowej
Mechaniczna prasa wyciska soki, a po łodygach zostają tylko wióry
Mętny, ciemno zielony napój ląduje w szklance, w smaku bardzo smaczny i słodki
Późnym popołudniem powrót do Bikaneru
Na wieczór spacerujemy po mieście po zmroku

16.01.2014

Festiwal wielbłądów rozpoczyna się popołudniem, więc po śniadaniu wybieramy się do kompleksu grobowców, w którym pogrzebani zostali władcy Bikaneru. Jest ich tutaj ponad 360, a rządzący Bikanerem Maharadże są pochowani z całymi rodzinami.

Małe wydrążone nagrobki to dzieci, na szczycie wlewa się mleko i ofiarowuje słodycze
Jedne z najstarszych malowideł typowych dla Radżastanu
Wracamy do miasta by jeszcze przed festiwalem pokręcić się po bazarach
Główna brama na stadion z odbywającym się na nim festiwalem i wysypane logo z kolorowych piasków
Pięknie wygolone wielbłądy
Na okres festiwalu do Bikaneru zjeżdża bardzo dużo ludzi z prowincji, którzy sami podchodzą by uścisnąć rękę turystom i proszą o zdjęcie
Kolejny przykład dużej pracy włożonej w przygotowanie wielbłąda na festiwal
Indyjscy Nomadzi oblegani do fotografii
Wieczorny program, to głównie tańce i muzyka
Coś podobnego do naszego polskiego Lajkonika

Kolejny dzień rezerwujemy sobie na pustynię Thar z dala od zgiełku i ludzi. Wraz z poznanym pierwszego dnia Dilipem umawiamy całą wycieczkę po lokalnych wioskach z finałem na wydmach.

Wizyta w małej lokalnej szkole
Odwiedziny u lokalnego wytwórcy naczyń z gliny
Porzucamy asfalty na rzecz piaszczystych szutrów
Yoga na wydmach
Nasza obecność wzbudza zainteresowanie chłopca, który mieszkał niedaleko, na piasku tłumaczymy sobie parę rzeczy
Dilip z przewodnikiem zajmuje się posiłkiem
Kolejne odwiedziny z pobliskiej wioski
Nauka gry w Piotrusia
Kobieta zawsze rozumie kobietę, Monika z Halinką szybko wynegocjowały hennę na dłonie
Antylopy na drodze w oddali
Cały dzień kończymy ogniskiem i obserwacją gwiazd

To wszystko ze zdjęć "na bieżąco", pełna relacja w marcu. Jutro ostatni dzień festiwalu po którym ruszamy nocnym pociągiem do New Dehli, tam czeka nas już tylko wylot do Europy...